maja kniga |
Rozśmieszył mnie też rosyjski zapis nazwy Subway. |
Prosto po lekcjach spotkałam się z Julie i pojechałyśmy do miasta żeby dokonać rejestracji. Rosyjskie prawo jest bardzo specyficzne. Każdy człowiek przebywający na terenie Federacji ma obowiązek dokonania meldunku, jeśli zamierza w jakimś mieście spędzić więcej niż 3 dni. Nie udało mi się dowiedzieć jaki jest cel tych rejestracji. Rozmawiając z Sashą dowiedziałam się, że Rosjanie mają często duże trudności z uzyskaniem wizy z Rosji. Ogromnym osiągnięciem jest otrzymanie pozwolenia na wyjazd (choćby krótki i typowo turystyczny) do Anglii. Tutejsi ludzie żartują, że żeby móc zwiedzić Londyn trzeba mieć kilkoro dzieci, rodzinę, pracę i wiele kredytów na miejscu. Rosjanie korzystają więc z otwartych granic Unii Europejskiej. Jedną z najłatwiejszych wiz do uzyskania jest tutaj ta do Finlandii, więc każdy kto chce zobaczyć Londyn lub Barcelonę ma przesiadkę w Helsinkach. Natomiast w drugą stronę - jeśli mowa o uzyskiwaniu wizy do Rosji, w Polsce nie jest to problemem - tę turystyczną otrzymać może prawie każdy, a jedynymi informacjami, o które będziemy zapytani jest: cel wizyty, jej czas, miejsce w którym będziemy przebywać i datę ostatniego pobytu w Rosji. Jednak okazało się, że nie we wszystkich krajach procedury są tak mało uciążliwe. Julie, która pochodzi z Kanady żeby dostać wizę musiała skorzystać z pomocy agenta (prośby imienne praktycznie nie mają szans, są odrzucane od razu) i podać szereg informacji odpowiadając na ponad 50 pytań. Przykładowe z nich to adresy i telefony 2 ostatnich firm, w których dana osoba była zatrudniona; wypisanie wszystkich krajów w jakich się było w ciągu całego swojego życia; powód i czas przeprowadzek w ciągu ostatnich lat.
Innym przepisem, którego nie rozumiem jest limitowany internet. IP komputerów są sprawdzane i kiedy przekroczy się limit, który opłaca się w podatkach, trzeba poczekać na "wyrównanie balansu" lub wykupić jakąś ofertę. Nieco przeraża mnie tu kontrola, jaką władze stosują wobec obywateli.
Wracając do domu kupiłam tutejszą kartę sim. Jest to wymóg organizatora kursu, który chce mieć z nami kontakt na wypadek zmian planu lekcji i uwag. Rosyjski numer okazał się bardzo przydatny, ponieważ dzwonienie z niego (właśnie wtedy, kiedy limit internetu się kończy) do Polski jest o wiele tańsze. Jednak kupując zwykły starter stanęłam twarzą w twarz z kolejnym szokującym wymaganiem - sprzedawca poprosił mnie o wizę, paszport, kartę meldunkową (którą uzyskałam kilka godzin wcześniej) i tamożkę (deklarację celną wypełnianą na lotnisku). Kiedy otrzymał dokumenty, wypełnił druczek, w którym umieścił ich numery, a dopiero wtedy sprzedał mi kartę sim. Wiedziałam, że moim obowiązkiem jest noszenie tych dokumentów (a dokładniej kopii) przy sobie, jednak nie myślałam, że mogą się one przydać w takim momencie.
Natomiast Maria opowiadała mi dziś między innymi o patronimikach, które są nazwiskami/przydomkami stworzonymi na podstawie imienia ojca. W Rosyjskim nazewnictwie moje dane brzmiałyby Jabłońska Bogna Pawłowna. Patronimik jest tutaj ważniejszy od nazwiska, którego używa się równie często jak my drugiego imienia (głównie w dokumentach). W związku z tym niegrzeczne jest zwracanie się do kogoś "Pan/i (nazwisko)", powinno się powiedzieć "Pan/i (patronimik)". 150 lat temu do każdej klasy społecznej przypisane były imiona. Kiedy człowiek przedstawiał się patronimikiem, od razu wiadomo było jakie jest jego pochodzenie. Podobnie do przedrostków "von" czy "de la" w innych krajach. Dzisiaj nie używa się już podziału imion, rodzice nazywają pociechy tak, jak chcą. Jednak patronimiki pozostały.
Kadr z dzisiejszego spaceru. |
Jutro mam lekcje po południu - sporo czasu na zrobienie pracy domowej i przyswojenie wszystkiego, czego się dziś dowiedziałam, a teorii było naprawdę dużo. Jutro lub pojutrze chciałabym pooglądać stacje metra, które jest tu naprawdę niesamowite, kiedy to zrobię na pewno napiszę kilka słów.
Mam też wolny czwartek, będę miała czas żeby wybrać się gdzieś dalej. Tymczasem muszę zaplanować kolejne popołudnia. Szukam więc w internecie i przewodnikach miejsc, które są warte zobaczenia. W tych, które zazwyczaj zwiedza się w Petersburgu już byłam podczas poprzedniej wizyty. Czas na coś innego, niż Ermitaż - może bardziej kulturoznawczego?
Pawlowna będzie niedługo gawaric po rosyjsku-)))
OdpowiedzUsuńM.
Drzinsy...
OdpowiedzUsuńA koszt takiej przyjemności?
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna ile dokładnie płaciłam, ale patrząc na aktualny cennik szkoły do której jechałam - 995 euro za 2 tygodnie: 16h indywidualnych lekcji i pokój w mieszkaniu :)
UsuńBardzo polecam ten kurs, najlepszy na jakim kiedykolwiek byłam.
http://www.russianinpetersburg.com