poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Birmingham, czy to już Indie?

Poleciałyśmy z Babcią do Wielkiej Brytanii. Długo nie było okazji żeby zobaczyć się najbliższą rodziną, która tam mieszka, więc uznałyśmy, że trzeba to nadrobić teraz - kiedy obie mamy wakacje, a wujek urlop. Cena lotów z Polski do Birmingham nieco mnie zaskoczyła, ale w końcu podróżujemy podczas olimpiady, mają prawo cenić sobie transport;)
Podejrzewam, że każdy, kto odwiedzi B-ham w pewnym momencie pomyśli: "ale zaraz, zaraz, jestem w Anglii?" Tak. Momentami zupełnie nic poza samochodami poruszającymi się lewą stroną ulic nie wskazuje na to, w jakim kraju się znajdujemy. Są dzielnice, na których spotkanie białego człowieka praktycznie się nie zdarza. Birmingham jest miejscem tak multikulturowym, że kilkakrotnie więcej w nim ludzi innych narodowości, niż Anglików. Właściwie to podczas 4 dni rozmawiałam z pięcioma Anglikami. Naprawdę! We wszystkich sklepach, na ulicach, restauracjach, informacjach są ludzie pochodzący z Azji czy Afryki. No, zdarzają się też Polacy, których również jest tutaj wielu. Różne narodowości mają tutaj swoje obszary. Anglicy się śmieją, że niedługo będą potrzebować paszportów by wjechać na Soho.


Bull Ring, czyli wielki kompleks handlowy w centrum miasta. Ma nawet...własny kościół.


Jednodniowy wypad do Nottingham celem zobaczenia zamku Robin Hood'a






A tutaj inny kościół, który dzieli dwie ze swoich ścian z...24-godzinnym Tesco. Co więcej - jedną z tych ścian pokrywają witraże.

"Nasza" ulica;) To tutaj mieszkaliśmy.




Soho

Soho

Soho

Obowiązkowe pamiątkowe zdjęcia z kuzynką, trochę głupot nigdy nie zaszkodzi;)

Babcia z wnuczkami - takie zdjęcie było chyba najważniejsze!:)





sobota, 4 sierpnia 2012

W świecie pin-up'u

Pomiędzy wyjazdami, które chyba dla większości z nas są momentami ekscytującymi i odbiegającymi od codziennego życia, jest miejsce na szare, zwyczajne życie. Jednak swoimi działaniami czy nastawieniem możemy nadać mu wyjątkowe barwy i sprawić, byśmy każdego dnia czuli się dobrze i wyjątkowo. Dokładnie taki cel postawiła sobie Agata, która stworzyła linię pięknych, kolorowych fartuszków, w których gotowanie czy sprzątanie zamienia się w przyjemność.

"Dwa lata temu po przeprowadzce do własnego domu stałam się pełnoetatową, stuprocentową Panią Domu. Sprzątanie, odkurzanie, pranie, prasowanie i gotowanie w krótkim czasie z nudnego i męczącego obowiązku stało się dla mnie moją własną, codzienną pasją, a uśmiech najbliższych rozwiewał wszystkie dylematy. Pewnego wiosennego dnia podczas odkurzania zaczęłam zastanawiać się jak uczynić domowe czynności,  bardziej przyjemnymi?  Jak zmienić wizerunek dzisiejszej Pani Domu - w dresie bez makijażu, na uśmiechniętą, powabną kobietę, która z radością wita wracającą do domu rodzinę? Od razu w myślach zobaczyłam kadr z filmu z lat 50-tych - umalowaną kobietę w rozkloszowanej sukience w groszki z fartuszkiem ozdobionym falbankami, która z promiennym uśmiechem przygotowywała obiad. "Moda zaczyna się w domu", to była odpowiedź na  nurtujące mnie pytania! Szybko usiadłam do maszyny i uszyłam pierwszy model fartuszka. Gdy w nowym stroju otworzyłam drzwi narzeczonemu, a oczy zabłysnęły mu z podziwu, wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę." - HomeLook.pl
I w ten sposób Agata zabiera nas z kuchni czy salonu, w kolorową podróż do lat 50'. Osobiście jestem ogromną fanką pin-up'u, więc design produktów oferowanych przez HomeLook'a przypadł mi do gustu od pierwszego wejrzenia! Ideologia również jest według mnie strzałem w dziesiątkę. Tego było trzeba na polskim rynku:)
Właśnie dlatego ogromną przyjemność sprawiła mi możliwość współpracy z fartuszkowym królestwem;)

Razem z Mają zrobiłyśmy serię sesji zdjęciowych na zlecenie HomeLook'a, w których zaprezentowałyśmy 7 różnych fartuszków. Frajda była ogromna! Zawsze chciałam uczestniczyć w sesji stylizowanej na lata 50' i moje marzenie w końcu się spełniło! Poza tym dobrze jest współpracować z firmą, której ideologię popiera się w 100%, a produkty się uwielbia.

Z wielkim zapałem zabrałyśmy się więc do pracy. 3 dni zdjęciowe, 3 miejsca, 7 stylizacji, 7 fartuszków, 3 pary rękawic, 3 osoby do pomocy, 1 modelka, 1 model, 1 fotografka, niezliczenie wiele kadrów i pomysłów.
Poniżej efekty;) (klik żeby powiększyć zdjęcie)


Zaczęłyśmy neonowo w fartuszku Hot Alice.
Fotograf: Maja Ryszewska
Pomoc: Kasia Rogalska, Inez Szwedowska










Później było nieco spokojniej i domowo, do gry wkroczył fartuszek Pink Vichy;)
Miejsce: kawiarnia Kardamon
Fotograf: Maja Ryszewska






Fartuszki głównie kojarzą się nam z gotowaniem, więc nie mogło zabraknąć zdjęć w kuchni. Tutaj nosiłam zestaw Dottie the Pin-up Girl.
Miejsce: mój dom
Fotograf: Maja Ryszewska
Pozowałam ja
Pomoc: Joanna Niesiobędzka










Z fartuszkiem Gloria the Perfect Housewife powracamy do neonów.
Fotograf: Maja Ryszewska
Pozowałam ja
Pomoc: Kasia Rogalska, Inez Szwedowska








Czas na trochę uśmiechu i piękną Retro Dianę;)
Miejsce: kawiarnia Kardamon
Fotograf: Maja Ryszewska





I znowu gotowanie;) Tym razem Sky Blue Vichy.
Miejsce: mój dom
Fotograf: Maja Ryszewska
Pozowałam ja
Pomoc: Asia Niesiobędzka










Kończymy przegląd drugim z moich ulubionych fartuszków o tajemniczej nazwie Wild Ella.
Fotograf: Maja Ryszewska
Pozowałam ja
Pomoc: Kasia Rogalska, Inez Szwedowska








Ta podróż w świat pin-up'u była zdecydowanie jedną z moich ulubionych!:)